Poznaj piękne historie Flow Porodów.

0

#FlowDzieci przyszło już na świat!

Iwonka i Lenka (Warszawa)

„Cześć dziewczyny od mojego porodu minęły 2 miesiące, chciałam podzielić się z Wami tym jak go doświadczyłam i w jaki sposób treningi Flow z Pauliną i dziewczynami mi pomogły.

Rozpoczęłam swoje ćwiczenia w maju w 27 tygodniu ciąży. Poszukiwałam czegoś co ukoi mój ból kręgosłupa , da wskazówki jak rodzić naturalnie oraz otrzymam wsparcie ,którego bardzo potrzebowałam.
W trakcie treningów czułam duże zmiany w ciele , bóle odchodziły a ja czułam się coraz bardziej stabilna w sobie , w jakiejś swojej równowadze i elastyczności.

Mój poród zbliżał się wielkimi krokami , wyczekiwałam na niego coraz bardziej i bardziej

Termin porodu minął, a on dalej nie nadchodził. Ogarniał mnie coraz większy stres , napięcie i presją otoczenia, która kazała mi się kłaść do szpitala celem indukcji mojego porodu . Odczekałam prawie tydzień dłużej, poród nie nadchodził zdecydowałam się na wywołanie…

Agata i Lidka (Bydgoszcz)

Zostało 1,5 tygodnia do terminu porodu. Niby czułam, że będzie wcześniej, ale jak zawsze nie wszystko jeszcze gotowe, łącznie z brakiem decyzji odnośnie imienia 😉 Prasuję do późna, ciągnie mnie w pachwinach. Idę późno spać.
Po 1,5 godziny czuję, że coś jest nie tak. Już wiem, że zaczęły mi odchodzić wody. Zamiast paniki, włącza mi się zen i tryb zadaniowy. Sprawdzam sobie jeszcze w literaturze ile mam czasu na dojazd do szpitala, pakuję ostatnie rzeczy do torby . Dodatkowym motywatorem do zachowania spokoju jest fakt, że obok leży dwulatek, któremu nie chciałam fundować nocnych wojaży do babci.

Marta i Miłosz (Łódź)

My już jesteśmy po, młody zrobił nam przedterminową niespodziankę. Poród naturalny, bez znieczulenia i z perspektywy czasu oceniam na nawet szybki. Niestety bez męża, dlatego to ja musiałam przeciąć pępowinę

Do szpitala trafiłam z innego powodu, byłam zła, że mnie w ogóle zatrzymali na weekend. Jednak koło 17 zaczęły mi się skurcze.
Starałam się być w ruchu. Kręciłam biodrami, oddychałam.

Ania i Daria (Bydgoszcz)

Pierwsza ciąża. Zero nieprawidłowości poza źle obliczonym terminem. Kazali się zgłosić do szpitala po rzekomym terminie: „Wszystko w porządku, ale nie wiemy jaki to tydzień. Nie będziemy ryzykować. Wywołujemy”. Nieświadoma. Bez doświadczeń.
Nikt o zgodę nie pyta. Nikt nie mówi o skutkach… Rano założyli cewnik Foleya. 3 minuty później mam torsje. Ciało się buntuje. Cały dzień co jakiś czas skurcz. Niezbyt bolesny, ale inny.
Godzina 20 jest 5cm – porodówka. Idąc usłyszałam: „O pierworódka, do rana zejdzie”.

„Ma Pani skurcze?”
„Chyba tak, nieregularne, choć coraz częściej”.
Ktg, mam leżeć.
„Te skurcze to takie słabe, dałabym oksytocyne”
„Nie chcę”
„Ale tak malutko, żeby pomóc” – położna i lekarz namawiają. Nie wiem co mnie czeka. Zgadzam się. Nikt nie informuje o skutkach. Podłączają kroplówkę. Ktg – mam leżeć.

Ania i Maksiu (Bydgoszcz)

Witam wszystkich Nasz piękny Maksiu jest juz na świecie od soboty. Na szczęście rodziłam w Bizielu więc mogłam rodzić z mężem, który się bardzo przydał. Mój poród to nie był ten wymarzony i wyśniony. Tak naprawdę to wszystko co sobie zaplanowałam to diabli wzięli

Zaczęło się od odejścia wód o 00:30, nieregularne skurcze o nieregularnej mocy. Słabo idące rozwarcie pomimo stosowania różnych sztuczek skończyło się ekstremalnymi dawkami oksytocyny i znieczuleniem (nic z tych rzeczy właściwie nie chciałam wczesniej) a potem ponad 2h skurczy partych, bo mały miał problemy zeby wejść w kanał.

Trzymam za Was kciuki!

Nadine i Ania (Holandia)

Jestem Nadine i przyszlam na swiat w srode 8.04 w holenderskim szpitalu.
Juz w nocy dawalam pierwsze znaki mamie ze chce juz wychodzic. Od rana czeste skurcze spowodowaly ze kolo 12:00 widzialm juz 5 centymetrowe okienko na swiat. Od rana mama mna bujala i gleboko oddychala.

Zagladala do mnie jakas pani ( chyba położna tak ja mama nazywała) i słyszałam jak chwaliła mame i pytala gdzie sie nauczyła tak oddychać i poruszać w skurczu. Mama opowiadala ze uczyła sie z Paulina przez internet bo tylko taka opcja wchodzila w gre.

Pojechalismy do szpitala i tam mama kontynuowala ruchy, ktore pamietałam od kilku miesiecy. Czułam jak mame bardzo boli ale słyszałam tate jak powtarzał żeby oddychala i pytał gdzie ma masować, mamie to pomagało, czułam ze była spokojniejsza.

Tak bardzo chcialam wyjść na świat ze sie zaklinowalam barkiem i nie mogłam wyjsc, ale mama dobrze wiedziala co ma robić jak oddychać, zeby nie przeć i jak zmienić pozycje zeby mi ułatwić wyjscie.

Pani polozna powtarzala mamie ze byla bardzo dzielna i ze sobie swietnie poradzila i ze pierwszy raz widziala zeby i mama i tata byli tak dobrze przygotowani do porodu, ze nie musiala im mowic co maja robic.

Ciociu Paulino dziekuje Ci ze nauczylas tego wszystkiego moich rodzicow. Niech inne mamy tez sie Ciebie sluchaja i z pewnoscia beda wiedzialy ( tak jak moja mama) jak otworzyc okienko na swiat dla swoich dzieci.

Kasia i Tytus (Poznań)

„Hejka, Tytus jest z nami od piątku 21.08 ❤️.
Termin mieliśmy na 11.08, ale mały miał inne zdanie na ten temat i sam wybrał sobie dzień. Moja ginekolog prowadząca z Poznania kazała mi się zgłosić na indukcję porodu 7 dni po terminie.
Próbowałam chyba wszystkich sposobów, żeby mój poród samoczynnie się zaczął, ale niestety wybiło 40+6 i dalej nic.
Postanowiliśmy z mężem przyjechać na indukcję do Bydgoszczy, bo oboje stąd pochodzimy i mogliśmy liczyć na lepszą organizację niż w Poznaniu.
W poniedziałek wieczorem zgłosiłam się do Szpitala Miejskiego na badania, ale na całe szczęście dali nam jeszcze czas i nie widzieli podstaw do wywoływania porodu we wtorek (40+7). W środę rano znowu przyszłam do nich na badania, znowu chcieli nas odesłać i powiedzieli, że dają nam czas do piątku 😄, niestety podczas badania USG wyszło małowodzie, lekarze stwierdzili, że muszą indukować wcześniej ze względu na bezpieczeństwo maluszka.

Dorota i Robert (Gdynia)

„Robert urodził się 30 lipca, o godzinie 13:15. To była moja piąta ciąża. Jedno dziecko urodziłam martwe, miałam dwa poronienia i jedno żywo urodzone dziecko, więc teraz czekałam na mój cud.
Całą ciążę byłam pełna lęków przez wcześniejsze doświadczenia. Sytuacja była jeszcze bardziej skomplikowana przez panującą pandemię. Od poprzedniego porodu minęło 7 lat, bardzo chciałam chodzić do szkoły rodzenia, aby sobie przypomnieć, jak radzić sobie w porodzie i wówczas na FB natknęłam się na Paulinę.
Zapisałam się na webinary i zajęcia online. Najpierw ćwiczyłam online sama, później dopytywałam, czy jest możliwość przygotowania zajęć dla tatusiów, Paulina zaprosiła mnie wraz z partnerem na warsztat i wspólne ćwiczenia. To były bardzo przydatne zajęcia!
Przypomniałam sobie, co najbardziej pomagało mi podczas poprzedniego porodu – poczucie humoru Tomka, mojego partnera i ojca moich dzieci.